W lipcu minie 6 lat mojego pobytu w Szwecji.
I powinnam sie juz byla przyzwyczaic, ale jakos nie moge...
nie moge sie nadziwic tej "szwedzkiej wiosnie" ktora eksploduje
intensywna zielenia i kolorami doslownie z dnia na dzien.
W ciagu 1 tygodnia wzrost roslin dochodzi nawet do 15-20 cm,
a wszystko to dzieki temu, iz zaczely sie juz "biale noce".
Wegetacja trwa 24 godziny i stad ten niesamowicie szybki wzrost.
Kocham te pore roku. Calymi dniami (poza praca oczywiscie)
siedze w ogrodzie i intensywnie pracuje.
Niestety juz nie dlugo pokaza sie komary a wlasciwie ich chmary
a w zwiazku z tym przyjemnosc wieczorow w ogrodzie zgasnie.
W tym roku pobilam sama siebie.
Nowe grzadki juz sie usmiechaja w sloncu, a zyczliwi sasiedzi
widzac moj trud obsypuja mnie nowymi sadzonkami.
Bardzo, ale to bardzo chcialabym podziekowac mojemu nowemu
sasiadowi, ktory w maju wprowadzil sie na przeciwko
i z przyjemnoscia mi towarzyszy we wszystkich
pracach ogrodowych, przy okazji raczac mnie dawnymi opowiesciami
o dawnej Szwecji :o)
Dodam ze sasiad ma 82 lata!!! i jest niesamowicie sprawny
i zawsze usmiechniety. |