Grudniowe sztormy tutaj to chyba normalna kolej rzeczy.
Zachmurzenia nieba i opady deszczu w grudniu sa baaaardzo czeste.
W dzien ciemno a w nocy jeszcze ciemniej, nawet ksiezyca nie widac,
bo: raz ze ukrywa sie pod linia horyzontu
a dwa, chmurzyska i siapiacy deszcz nie zezwalaja na zaobserwowanie chociaz jednej jedynej gwiazdki na niebie.
DEPRESYJNIE.
Zorza tanczy w tym roku dosc czesto u nas,
ale nie zawsze jest widoczna ze wzgledu wlasnie na te paskudna pogode.
Zdarzaja sie czasem cuda, jak male przerwy pomiedzy opadami,
przeswity w chmurach i ... no wlasnie
zobaczcie sami.
Dzisiejsze zdjecia to 20 minutowe fotografowanie,
z pozniejszym ekspresowy powrotem do samochodu, by sie nie przemoczyc do suchej nitki.
Przesiedzenie ok 2 godzin w domu
by po godzinie duchow niebo znow zablysnelo na krotko gwiazdami.
Kolejna sesja z Aurora zanim spadnie kolejny deszcz.
Tym razem trwalo to troszke dluzej, bo ponad godzinke tego cudnego spektaklu.
u dolu zdjecia juz widac nadciagajace chmury
tu zorza jest troszke przytlumiona przez mgle ktora nadchodzila z nad morza.
czasem warto wyskoczyc z domu, niekompletnie ubranym
by utrzelic kilka efektownych fotek korony zorzy polarnej.
No nie powiem, zmarzl mi tylek tego dnia, co odchorowalam pozniejszym zakatarzeniem.
Ale mam nadzieje ze fotki sie podobaja.
Przy okazji zblizajacego sie konca roku
chcialabym zyczyc Wam
Wszystkiego dobrego, zdrowia, pomyslnosci
oraz spelnienia marzen
oraz spelnienia marzen
w kolejnym 2016 roku