II Place in National Geographic.PL competition 2010 -PIEKNA ZIMA.
Gold medal, and the pictures of the month August 2016 Norwegian Photo Contest NMi Naturfoto-Fotojakta - MIKRO-KOSMOS


TRANSLATOR

2023-10-26

Biegać każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej 😉



Jesień zrobiła się trochę psotna.
Raz słońce, raz deszcz a raz ciężkie chmury i wietrzysko.

Dziś wiało i było szaro, ale wiało bardzo przyjemnym ciepłym wiatrem.
Taki wiatr to ja lubię, 😊
dodaje mi energii i siły,
pozwala głęboko oddychać, muska twarz
i szepcze do ucha: dasz radę! Biegnij dalej...




Przede mną ostatni zakręt, mam taką nadzieję...
i liczę, że w nowy rok wejdę już na prostą drogę!
Jutro odbieram ostanie (wierzę w to!) wyniki laboratoryjne, 
które mam nadzieję będą B.DOBRE.

Wiecie?
przez ten ostatni rok nauczyłam się nie oczekiwać za wiele,
zarówno od siebie jak i od innych,
przyjmować to, co daje los i nie zamartwiać się rzeczami, na które nie mam wpływu,
nie planować, bo wiem jak szybko może runąć cały mój świat, 
który budowałam, dbałam i który polubiłam, nawet jeśli nie do końca był idealny.
Zwolniłam tak bardzo, bo wierzyłam, że to pozwoli mi się zregenerować
zwłaszcza od tej strony psychicznej. 
Tylko nie miałam pojęcia, że tym razem zabierze mi to tak dużo czasu!



Już wspomniałam kiedyś w innym poście, że zaczęłam biegać.
No może bieganiem, jeszcze by tego nie nazwała,
ale lekki jogging już owszem poczyniam.

Pamiętam jak w czerwcu tego roku, przyszła przepiękną pogoda,
 czułam się wtedy w miarę dobrze, 
i naszła mnie chęć, by spróbować biegania.
18 kg mniej znacznie te sprawę miało mi ułatwić...

Ale... pamiętam jakiego doznałam potwornego rozczarowania,
bo kazało się, że ta moja kondycja fizyczna jest totalnie do bani.
Po zaledwie 3-4 minutach biegu,
dostawałam kolki, zadyszki takiej, że nie potrafiłam złapać tchu.
a cała twarz była czerwona jak u Indianina, 
Umysł chciał, a ciało nie mogło.

Zaczęłam więc chodzić na spacery. 
Prawie cały czerwiec chodziłam
dzień w dzień na długie i szybkie spacery, 
by przejść minimum 10.000 kroków.

Pierwszy trucht w lipcu na 6,5km z wieloma odpoczynkami
zaliczyłam w 1 godzinę 😱.
Nie ma się czym chwalić, ale dla mnie był to
duży sukces i jakaś iskierka, że jednak da się chyba z tym powalczyć.


Minęły 3 miesiące i trzy dni temu zaskoczyłam sama siebie,
bo przebiegłam aż 12 km, bez ani jednego przystanku na odpoczynek. 
I powiem wam, truchtam sobie bardzo nieregularnie,
Raz na tydzień, czasem rzadziej.

Dziś natomiast potruchtałam jeszcze szybciej niż ostatnio.
💪💪💪


Medal też jest 💪





I wiecie co jest w tym najlepsze?
Że widzę postępy i lepsze wyniki, ale nie wyniki mnie tu interesują,  
bo nie dlatego zaczęłam biegać,
to moja kondycja, wracam do formy💪 😊


Dziś biegam dla przyjemności.
Nauczyłam się oddychać i już się tak potwornie nie męczę.
Zakupiłam też lepsze buty do biegania po asfalcie.
Mam nadzieję te kondycję utrzymać, a nawet poprawić.
Tylko jeszcze nie wiem jak ten sport ugryźć zimą.

Co mi daje to bieganie, oprócz dzikiej satysfakcji w pokonywaniu 
swoich kolejnych barier?
Czystą głowę!!!

To niesamowite, jak psychicznie mimo dużego wysiłku fizycznego,
moja głowa odpoczywa.
Biegając i słuchając muzyki nie myślę o niczym...
tzn tak myślę, że nie myślę...

Staram się skupić na czymś pozytywnym.
To może być zapach jesieni,
ten ciepły wiatr muskający twarz,
kolorowe liście na ścieżce, którą biegam,
fajna muza, która wywołuje jakieś 
miłe i przyjemne wspomnienia.
Nawet się nad tym głęboko nie zastanawiałam.
Przybiegam do domu, zmęczona, ale szczęśliwa.

Czytałam kiedyś, że podczas biegu uwalniają się endorfiny.
Dziś to wiem, przetestowane na własnej skórze 😍

Także, jeśli nigdy nie biegałeś,
i tak jak ja kiedyś, uważasz że to nie dla ciebie...
to mogę ci szepnąć na ucho,
że możesz się cholernie mylić.
No i oczywiście nie dowiesz się tego, dopóki sam nie spróbujesz.

Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak ważny jest ruch na świeżym powietrzu,
i wysiłek fizyczny w stanach depresji i załamania nerwowego.


I na koniec cytat Louisa Armstronga:

"UCZYŃ Z KAŻDEJ PRZESZKODY SWOJĄ SZANSĘ".



D O B R A N O C   🌙





2023-10-17

Jesień / Autumn / Höst

 



Kto by pomyślał?!
Jeszcze wczoraj pisałam, 
że wciąż nie spotkałam tej pięknej i kolorowej jesieni,
a dziś na spacerze: TADAMMMMM!!!
Takie piękności zobaczyłam.


Na spacerze byłam wczesnym rankiem, 
i powiem Wam
CHŁODNO już jest i to bardzo.
Słoneczko na szczęście przyświecało,
 więc ręce jeszcze nie marzły.


Cieszę się, że mogłam dziś sfotografować kilka fajnych
jesiennych motywów. 


Bo od jutra ma popadać.
Ufff nie lubię deszczu i zimna.
Dobrze, że mam co robić w takich szarych i brzydkich dniach. 


Trzeba będzie się dodatkowo zaopatrzyć w jakąś dobrą lekturę
na te jesienno-zimowe długie wieczory.
Może wrócę też do rysowania, czy malowania 😊
Na nudę narzekać nie będę napewno!


Chciałabym jednak aby pogoda jeszcze nam się utrzymała,
przydałby mi się jakiś dodatkowy wyjazd w góry,
 takie jesienne,
z błękitnym niebem i słońcem 😍
i nie za silnym wiatrem.
Ehhhh...
cieżko jest zaplanować taki wyjazd w weekend
i w dodatku z ładna pogoda.
Ale będę próbować. 
Październik jeszcze się nie skończył 😁


A wiecie kogo rankiem spotkałam?
Panią Lato!!!

Jestem pełna podziwu, że wciąż można spotkać motyle,
a przecież noce są już takie zimne.




Życzę Wam spokojnej Nocy,
lub wspaniałego dnia 


Do usłyszonka 😘

2023-10-16

Idzie Nowe, czy lepsze? Miejmy nadzieję!



Dobry wieczór 💕
Aż ciężko uwierzyć, że jeszcze 2-3 dni temu 
biegałam w krótkim rękawku i mieliśmy około 20 stopni!
A dziś zaledwie 5 stopni za oknem.
Brrrrrr ochłodziło się i to tak nagle.

Wciąż jednak mam nadzieję, że słońce przyświeci
i będziemy mieć piękna Polską Złotą Jesień.



Liście tu i ówdzie zaczynają nieśmiało zmieniać kolorki 😍
Jeszcze nie znalałam magicznych jesiennych kolorowych piękności,
ale mam cichutka nadzieję, że dam radę i że jednak 
śniegiem to tu nam tak szybko nie sypnie 
jak w moim dawnym domu (Norwegii).
Tak u nich już śnieg popaduje.
Nie zazdroszczę.
 

Nie wiem jak Wy, 
ale czekam na końcowe wyniki wyborów,
Jakoś cieżko mi uwierzyć, 
że partia rządząca, pomimo ich paskudnego rozdawnictwa,
rozkradania majątku i innych afer, 
wciąż ma takie poparcie wśród społeczeństwa polskiego.
Myśle, że tylko dzięki wielkim pieniądzom wywalonych na ich kampanie,
i środkach jakimi mogli walczyć w tej kampanii, 
pozwoliło im uzyskać taki wynik.
Gdyby inne partie miały takie możliwości i środki
wierzę, że wyniki by nas bardzo zaskoczyły.

Ale to takie moje dywagacje...
Pocieszająca jest natomiast frekwencja tych wyborów.
Jeszcze nie podliczono wszystkich głosów 
ale już wiadomo, że prawie 74% społeczeństwa poszło do urn.
Co ciekawe tym razem głosowało bardzo dużo młodych i kobiet.
 BRAWO!

I powiem Wam, ja nie lubię mówić i pisać o polityce, 
co nie oznacza, że jestem obojętna na to co się dzieje...
Nie, nie
ale chciałabym mój blog utrzymać w tej lekkiej wersji 😉

Trzymam mocno kciuki, by Polska do której wróciłam,
miała możliwość powrotu do pełnej demokracji,
i niezależnych mediów.
To ważne w wolnym kraju.

Pamiętajmy, że i tak żyjemy już w nieciekawych czasach,
dodatkowo wojna za rogiem...
i nigdy nie wiadomo co nas jeszcze czeka.

Cieszmy się życiem, 
i pamietajmy, że

wczoraj jest historią
jutro -  tajemnicą
a dzisiaj - darem

nie zmarnujmy tego!!!




S E R D E C Z N O Ś C I 💖
i spokojnej nocy życzę

 

2023-10-05

Pustynia Błędowska, Małopolska


Jesień zapachy w lesie już niesie!

Chłodne wieczory, wilgoć w powietrzu, i grzyby
a właściwie to ich zapach w powietrzu 
są dla mnie oznaką, że lato odchodzi.

Liści kolorowych jeszcze brak, 
ale już inne znaki jesieni widoczne i odczuwalne.
Słońce coraz niżej...

Niedzielny spontan,
spacer po piaszczystych wydmach padł na Pustynię Błędowską.

Informacje o Pustyni Błędowskiej znajdziecie w internecie,
 więc rozpisywać się za mocno nie będe.
Wspomnę tylko że  Pustynia ma niecałe 10 km długości i szerokość do 4 km. 
Piaski mają średnią miąższość 40 m, maksymalnie 70 m. 
Przez pustynię, ze wschodu na zachód, przepływa Biała Przemsza.

A tu można zobaczyć jak duży jest ten obszar 😉




Fajne miejsce na spacery rodzinne, do biegania czy na rower,
 bo i nawet kawałek ścieżki w okół pustyni zrobiono.
Są ławeczki i miejsca do odpoczynku,
a nawet budki gdzie można było kupić coś do zjedzenie, napoje czy lody.




oj bolały łydki, bolały od tego piasku.

Byłam tu pierwszy raz.
Zaskoczył mnie piasek, bo naprawdę było go sporo 
i wyglądał w niektórych miejscach jak piasek z Sahary
a to przecież środek Małopolski.


Sporo fotografów kręciło się tam i robiło sesje ślubne.
Wieczorem mieli bardzo fajne światło, więc jestem pewna,
 że i zdjęcia bedą ładne.

Niedaleko Pustyni znajduje się poligon wojskowy,
wczoraj odbywały się tam skoki spadochronowe.



No i powiem Wam, że znalazłam w lesie jednego biedaka,
wiszącego na drzewie ze swoim spadochronem!
Wystraszył mnie nieźle, bo myślałam, 
że jakieś drzewo w pobliżu zwali mi się zaraz na głowę.
Trzask był paskudny!

20 letni młody mężczyzna,
 który na szczęście spadł bezpiecznie 
na miękkie runo leśne.
Trzeba było się upewnić, 
czy jest cały i zdrowy, ale zapewnił że mu nic nie jest,
więc powędrowałam dalej życząc mu bezpiecznego dnia.

Swoją drogą potem pomyślałam sobie, 
że gdyby tak nieszczęśliwie jakaś grubsza gałąź 
oderwała się razem z nim,
i spadła nieszczęśliwie uderzając go, 
mogło by się to skończyć tragicznie.

Na szczęście chłopak najadł się tylko strachu.


Tu kilka innych ciekawych informacji o Pustyni



Dzień chylił się ku końcowi, słoneczko powoli chowało się za horyzont.
Młodzi wypatrujący zachodu słońca 
siedząc na dachu swojego samochodu.
Romantycznie 😃



Zachód słońca
niestety przypada już na wczesne godziny, około 18:20

Echhh idzie zimowy ciemny czas, 
którego tak nie lubię.
Na szczęcie tu w Polsce to tylko 2-3 miesiące.
Chyba dam radę 😊




Życzę udanego dnia.

P O Z D R A W I A M 💛







 

2023-10-01

Maszerujemy dalej. Czechy - Jeseníky i Praděd


Witajcie, 
dzień doberek, lub dobry wieczór
w zależności o jakiej porze dnia mnie czytacie.
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku,
zdrowie i humor dopisuje.

Dziś mam trochę zdjęć z kolejnego wyjazdu trekkingowego,
tym razem wybór padł na czeską stronę.

Lubię odwiedzać nowe miejsca,
te miejscowe i poza miejscowe.
A fajna sprawa, jak można wyrwać się też za granicę.
Ta czeska i słowacka jest dość blisko,
i na szczęście z ogromną możliwością
zwiedzenia terenów górskich.
Co mi bardzo na rękę.
No i nawet podobają mi się te ich regiony.


Pobudka w sobotę wcześnie rano, 
podobnie jak przy poprzednich wyjazdach,
plecak i sprzęt spakowany dzień przed, 
by rano oczywiście czegoś w pośpiechu nie zapomnieć
ale...
patrzę rano za okno a tam... pada!
A miało nie padać.
No to szybko sprawdzam pogodę w Czechach i okazuje się
że i tam też ma pokropić z rana, ale potem ma się rozchmurzyć.

Jednak moja kobieca intuicja,
zapakowała jeszcze na wszelki wypadek pelerynę,
gdyby pogodzie się zachciało zrobić psikusa.

W drodze do Czech padało, nie mocno ale 
 mgły i mżawka spowiły całkowicie tereny w drodze.

A tu widać ile było niewiadać!



Ręce załamałam, bo liczyłam na boskie widoczki gór,
a tu taki ZONK!

Na Pradziada 1491m n.p.m.
droga łatwa, podejście asfaltowe,
prawie jak na Morskie Oko.
Jakieś 3 km z Karlowej Studanki.
Pogoda parszywa!
Mżawka, mgła i zimny wiatr


Doszliśmy na szczyt w rekordowym tempie.
A na samej górze musieliśmy odczekać z 2 godziny, by się rozpogodziło.
Na szczęście restauracja była czynna, mogliśmy się wysuszyć, zagrzać,
wypić coś ciepłego i przy okazji się posilić.

Nad restauracją znajduje się wieża telewizyjna o wysokości 146 m.
Jest tam również punkt widokowy (na 73 m) który jest dostępny dla turystów.
Zdjęcie wieży z internetu, bo my tej wieży dojrzeć w tej mgle nie mogliśmy.
A tym samym, nie było  też sensu wjeżdżać na górę, 
bo widoków w ten dzień było brak.
Tak wygląda wieża w okazałości w normalny dzień,


a tak wyglądała wczoraj  😂
Za moimi plecami 
wieża jakby kto nie widział 🫣


a tu ledwie można było dostrzec jej dolną część...
no cóż, pogody zamówić się niestety wciąż nie da.


Na szczęście, w drodze powrotnej z Pradziada
zaczęło się przejaśniać

Widzieliście kiedyś takie dziwne znaki, 
pewnie zjeżdżają na rowerach w dół na łeb na szyje 😂😂😂





Powolutku zaczęły się wyłaniać pojedyncze drzewa, 
a później cały las



Słońce próbowało się przebijać przez gęstą mgłe. 
Dobrze, że w kolejnym etapie wędrówki 
pogodna znacznie nam się poprawiła 
i już z dobrymi humorami
wędrowaliśmy dalej przepiękną Doliną Białej Opawy.



Niebo wciąż pozostawało zasłonięte,
ale widoczność poprawiała się z minuty na minutę.
Mogłam więc wyciągnąć aparat
i zatrzymać te chwile dla siebie.




Tu i ówdzie, nieśmiało pokazywały się
pierwsze jesienne kolorki





Na szczęście tłumów tak wczesnym rankiem nie było,
myśle, że to dzięki tej paskudnej pogodzie z rana,
wielu odpuściło sobie wędrówki w mgle po mokrych, śliskich szlakach.



No i powiem Wam, że doczekaliśmy się też słoneczka.
Świat od razu nabrał kolorów i życia 😍




Temperatura się podniosła i było już przyjemnie
wędrować przez kolejnych kilka godzin
po czystych i niezatłoczonych szlakach górskich.





Można było się naprawdę zrelaksować
słuchając po drodze wodospadów,
czy szemrzących strumieni.

Ale należało wciąż zachować czujność, 
bo drewniane kładki były mokre od deszczu
i bardzo śliskie, więc trzeba było na nich bardzo uważać 
by się nie rozjechać.










No i nie ma to jak radosna ekipa 😉








Przedreptaliśmy w ten dzień nie mało,
bo ponad 26 000 kroków.



Nogi bolały. 
Na szczęście kondycja moja jest coraz lepsza
i ból znika już na dzień następny.

Głowa przewietrzona, 
akumulatorki podładowane na kolejne dni.
Teraz czeka mnie zakuwano do egzaminu 😵‍💫
Trzymajcie kciuki.
Coś czuję, że łatwo nie będzie.

Pozdrawiam cieplutko,
życzę zdrówka.


S E R D E C Z N O Ś C I  💛