Miłość nie boli. Ból sprawiają ludzie, którzy nie potrafią kochać... Love doesn't hurt. Pain is caused by people who cannot love...

TRANSLATOR

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwierzeta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwierzeta. Pokaż wszystkie posty

2018-08-06

I gdzie te wakacje? Nie ma, nie bylo, i nie bedzie...


Minely 2 miesiace od ostatniego wpisu. 
Sama nie wiem kiedy ten czas przemnkal mi pod nosem.
Odwiedzila mnie rodzina na 3 tygodnie.
Dodatkowo przyjmowalismy gosci z roznych krajow.
Duzo pracy w domu i... poza.
jak pisalam wczesniej urlopu w tym roku nie ma, nie bylo i nie bedzie :(
Ale udalo nam sie zorganizowac 2 dluzsze wyjazdy, spedzilismy fajnie czas,
zwiedzilismy troche i objezdzilismy kawal Norwegii.

Mam nadzieje ze rodzina spedzila czas milo 
i ze beda mieli co wspominac na najblizsze miesiace.
Przywiezli ze soba sporo zdjec, wiec beda miec co ogladac.


Lato tego roku jest wspaniale, 
cieplo, malo, bardzo malo deszczu jak na Norwegie.

Po wyjezdzie rodziny, korzystajac w koncu z wolnego od pracy i gosci weekendu
wybralismy sie w gory na fotografowanie lisow.

Ciezko mi sie bylo zebrac na ten wyjazd,
 bo Wikingowi zachcialo sie wyjazdu w piatek wieczorem,
zaraz po pracy. Tzn po mojej pracy bo on mial urlop!
A ja... chodze od dluzszego czasu na rzesach, na ostatnim gwizdku,
mialam cicha nadzieje na dluzsze spanie w sobote a tu..."jedziemy?"

Sprawdzajac pogode nie bylo innego wyjscia, 
bo jedynie rano pogoda miala byc ok, a pozniej zapowiadano deszcze na kilka dni.

Z ciezkim sercem, zmeczonym czolem spakowalam sie szybko i pojechalismy.
Z tego pospiechu, przemeczenia, zabralam za malo cieplych ciuchow.
W nocy w samochodzie wymarzlam, a rano obudzilam sie skostniala. 
Z wielka niechecia szlam na poranne foty.

Dodam tylko ze taki dojazd z domu na miejsce trwa 3,5 godziny. 
Dojechalismy pozna noca, 
a rano juz od 5.00 trzeba bylo znalezc miejsce i czatowac na lobuziaki.
Spanie w samochodzie to chyba najgorsza rzecz, lepiej juz rozbic namiot i wyciagnac wygodnie kopyta. Nie spalam za wiele tej nocy.
Zmeczenie bralo gora! 

To pierwszy raz kiedy nie mialam ochoty i sily na fotografowanie!
Ale przemoglam sie, sklinajac w duchu ze sie zgodzilam na ten wyjazd.
Bol glowy meczyl i utrudnial fotografowanie...

Na miejscu okazalo sie ze juz wielu fotografow czeka od kilku dobrych godzin.
Nie lubie takich tlumow i wybralam dolaczyc sie do mniejszej grupy ktora siedziala troche wyzej, na wzniesieniu. Wiking oczywiscie pognal w dol by jak to okreslil miec lepsze ujecia...

Siedzialam tak z 3 innymi facetami i czekalismy az lobuziaki sie pokaza.
Pokazaly sie dosc szybko i rozbrykane rozbiegly sie jeszcze szybciej.

Zbiegly w dol wlasnie tam gdzie Wiking czekal na swoje najlepsze kadry.

Ci trzej fotografowie do ktorych dolaczylam, postanowili rowniez pognac w dol i dolaczyc do tej dosc juz duzej grupy.
a ja sobie pomyslalam...
dzis mi az tak bardzo nie zalezy na tym fotografowaniu, 
wiec sobie posiedze w ciszy tu u gory sama.

I wlasciwie to byla bardzo dobra decyzja.
Dwa szkraby szybko zauwazyly, ze na gornej polce jest duzo mniej ludzi,
wiec pognaly w moja strone.
 A ze siedzialam sobie cichutko obserwujac je, bawily sie zaledwie kilka metrow ode mnie.
Czasem az za blisko, bo aparat nie chcial mi ostrzyc :)

Podczas gdy cala ta duza grupa czekala na liski tam na dole,
ja mialam u siebie 2 modelki, ktore plasaly radosnie, nie zwracajac zbytnio uwagi na mnie.

zreszta co ja bede Wam wiecej pisac.
Zobaczcie zdjecia... czyz nie slodkie lobuziaki?







oooooooo jaka zmeczona dzis jestem



chyba sie jeszcze poloze



wstawaj siostra, pobrykamy troche



a daj ty mi spokoj dzis



-  o kurde, a ta tam co to za jedna?
- nie wiem, wyglada niegroznie, siedzi tam bez ruchu juz od dluzszego czasu

















a Tu ta mala dama probowala sie podkrasc do mnie,
 by obwachac to cos co przyszlo tam i siedzi i siedzi.
Slodka co?

a po kilku minutach obserwacji chyba stweirdzila ze pachne bezpiecznie, 
wyciagnela lapki przed siebie i rozciagnela sie jak dluga by polezec w porannym sloneczku.


Do domu wrocilismy zaraz jak sie rozpadalo, a zaczelo juz krotko po 11.00
W domu bylismy ok 15.30 i pierwsze co zrobilam to wzielam prysznic i poszlam spac :)

Fotki mogly przeciez poczekac, byly juz zapisane na karcie i juz mi nie mogly nigdzie umknac.


Dodam tylko jeszcze jedna uwage do tej calej wyprawy.
Jestem fotografem, ktory szanuje zwierzeta.
Strasznie mnie wkurzaja natarczywi fotografowie,
ktorzy potrafia np.podejsc tak blisko spiacego liska ,
ze ten jest po prostu zmuszony czmychnac do norki i sie schowac.
Tacy fotografowie jak natretne komary sa ostatnio plaga!

Zadza dobrego ujecia popycha ludzi/fotografow 
do rzeczy ktorych nie powinni sie dopusczac!
Strasznie zal mi takich zwierzat...
Nie trzeba zaklucach ich zycia, by je sfotografowac. 

Niedopalki, i inne smieci .... boze kochani! 
Jedziecie na lono natury fotografowac z cygareta w gebie! 
Nie mozna sie to powstrzymac na kilka godzin?
Jesli nie to opusc miejsce i daj oddychac innym swiezym powietrzem !!!
A smieci, zabierz ze soba do domu!

WSTYD!
WSTYD mi za tych starych wyjadaczy,
 ktorzy glosno nazywaja sie profesjonalnymi fotografami.



Milego dnia

2017-10-02

Zwierzyniec




Weekendowy wypadzik w zimniejsze strony.
Wialo tak zimnym wiatrem, ze az zeby trzeszczaly.
Czasem warto pomaznac, by zobaczyc te majestatyczne zwierzeta, 
ktore pewnie ktoregos dnia znikna z naszej planety na zawsze.

Niestety najgorszym wrogiem mojego oka (tego w ktorym ciagle nawraca mi sie zapalenie)
 jest wlasnie zimny wiatr.
Takze mecze znow potworny bol...

Mam troche zaleglosci mailowych, 
wiem, wiem obiecalam i znow cos mi wypadlo.

Ale obiecuje odpisac juz w najbizszym czasie.














2016-08-25

Lisiaczki / Baby fox / Rävungar



Dlugo mnie tu nie bylo.
Troche sie wydarzylo w moim zyciu dobrych i niedobrych rzeczy, 
ale w koncu wracam na dobre tory.

Wrzucam obiecane zdjecia lisiaczkow.
Po ugryzieniu lisa zostalam szybko zaszczepiona,
 wiec nic zlego mi sie nie przytrafilo z tego powodu (i Bogu dzieki).

Ale przypetaly mi sie inne problemy, ktore pokomplikowaly mi nieco moje codzienne zycie.
Odchorowalam juz swoje i teraz wracam na "nogi".


Poza tym w tym czasie zdazylam zaopatrzyc sie w niesamowite "szkielka"
rosyjskie Heliosy i Meyerowskie Pentacony.

No i czekam z wytęsknieniem na weekend i pogode by te moje cudeńka przetestowac.
Kilka testow juz bylo ale o tym w nastepnym poscie.


A oto moje rude lobuziaki.
Patrzac na te zdjecia warto bylo byc pokasanym hehehe.


Milego wieczorku zycze.
















2016-02-16

Przeziebienie / Cold / Förkylningar


Zanim zrobilam te o to cudne zdjecia, lezalam 2 dni plackiem!
Najpierw jedzenie uciekalo ze mnie przez cala noc,
a pozniej przespalam caly dzien z dreszczami pod pierzynka.
Glowa peklala i nic nie pomagalo na te meczarnie.

Po dwoch dniach, pieknego slonecznego ranka, obudzilam sie (chyba) zdrowa
i czem predzej pognalam na spacerek.
Bylam tak wyglodniala slonca, ze sobie dreptalam w tym pieknym sloncu 
i skrzacym sniegu ok 9 km.


znalazlam cuda, ktorych niestety nie moglam przytaszczyc do domu z powodu 
no wlasnie ogromnej wagi, 


spotkalam gapiow korzystajacych ze slonca i rzacych glosnio 
witajac sie ze mna



spotkalam lobuzerskie psiaki tarzajace sie w sniegu, 
ktore na moj gwizd zamarzly na chwile w pozycji wyczekiwania,
by po chwili znow rzucic sie w wir dalszych harcow na sniegu.



przygladalam sie szczytom i ich wiatrom


chodzilam tam gdzie nikt nie chodzil


zachwycalam sie widoczkami


odbiciami w wodzie


promieniami mieniacymi sie w koronach drzew


krztaltem


cieniami


drobnymi detalami...


a dzis znow jestem chora :(

Temperatura 38,6 i te upiorny bol w gnatach wrocil. 
Cos mi sie zdaje ze moj przecudny spacerek, ktorego wogole nie zaluje,
 byl zdziebko za wczesnie na moja oslabiona kondycje.

No coz, bedzie trzeba mi odchorowac spacerek 

MILEGO WIECZORKU