No to zaczely sie nam sztormowe, dzdzyste, zimne i wietrzne dni.
Dni ktore nie sa dla mnie latwe.
Brak swiatla, slonca powoduje u mnie duzy spadek energii.
Ziewam, jestem spiaca i przygnebiona.
Na nic checi i ochoty.
Za oknem snieg z deszczem, grad i wyjacy wiatr.
Migreny i bole glowy to moja zmora jesienno-zimowych sztormow.
Nie lubie listopada, a grudzien zreszta tutaj nie lepszy.
Boze Narodzenie juz od 3 lat deszczowe i sztormowe to samo z Nowym Rokiem.
Niedlugo moje urodziny,
ktore zapewne spedze w zaciszu 4 scian.
Nie obchodze ich juz od tak dawna.
A moj partner...
hmmm chcialabym, by mial czasem wiecej fantazji i checi
by gdzies wyjsc i razem spedzac czas. Chociazby wlasnie od duzego swieta.
Tymczasem On przepadl w wirtualnym swiecie :(
Czasem przeklinam te wszystkie portale spolecznosciowe, one zzeraja czas
rujnuja zwiazki... nie rozumiem jak mozna sie tak zapasc w tym cholerstwie,
by zapomniec o normalnym zyciu.
Zapomniec o swym patrnerze, ktory siedzi obok i czeka na rozmowe,
jakies cieple slowo, gest...
Czuje sie przezroczysta,
a widok przyklejonego telefonu do rak partnera wywoluje u mnie szal!
Jest mi cholernie smutno z tego powodu.
Mam nadzieje, ze te gorsze dni mina,
wyjdzie slonce
moj partner sie obudzi!
i wszystko wroci do normy.
trzeba miec nadzieje, by nie dac sie zwariowac.