Dzisiaj, opowieści ciąg dalszy...
Jak już pisałam w porzednim poście odwiedziłam ostatnio
południowa Norwegie.
Najpierw były weekendowe warsztaty fotograficzne (makrofotografia),
których udzieliłam dla tamtejszego stowarzyszenia fotograficznego BioFoto Sørlandet.
A po warsztatach mieliśmy w planach spędzić na południu jeszcze tydzień,
by odwiedzić takie znane miejsca jak Stavanger z mieczami, Prekistolen, Trolltunga
i spróbować sfotografowac tamtejsze wspaniale wodospady.
Punktów fotograficznych mieliśmy sporo.
Pogoda na południu w maju jest przepiękna!!!!
W przeciwieństwie do regionu w którym mieszkam,
który dopiero co się budził po długiej zimie i próbował się zazielenić.
Na południu zapachniało mi latem.
Tam już było zielono i kolorowo od kwitnących kwiatów i drzew owocowych.
Te piękne tulipany zauważyłam na skwerku w miasteczku Egersund,
przez które przejeżdżaliśmy w drodze do Stavanger.
No i oczywiście musiałam je sfotografować.
Po warsztatach okazało się, że mamy tylko 3 dni wspaniałej pogody,
a od czwartku miało padać.
Wiec musieliśmy "okroić" nasze plany i spróbować odwiedzić
te najbardziej oczekiwane od wielu lat miejsca.
W poniedziałek wieczorem zanim dojechaliśmy do Stavanger śledziłam
z uwagą pogodę, bo ta się zaczęła zmieniać i to bardzo szybko.
Okazało się bowiem, że tej ładnej pogody będziemy mieć już tylko dwa dni zamiast trzech!
Tak, pogoda pokrzyżowała nasze plany
i to pokrzyżowała na tyle, by zmusić nas również do wczesniejszego powrotu do domu.
Od środy miało padać.
Padać to delikatnie powiedziane.
Lało potwornie a ten paskudny niż niestety rozciągał się na cała Norwegię
i miał się utrzymywać tak przez 3 kolejne dni.
Także nie było sensu koczować w hotelach przez 3 kolejne dni.
Postanowiliśmy wrócić do domu wczesniej.
💕
Ale...
zanim wróciliśmy zdążyliśmy odwiedzić kilka ciekawych miejsc:
Poniżej wieczorne odwiedziny wspaniałych "Mieczy w skale" (sverd i fjell)
w miejscowości Stavanger.
Nie łatwo było zrobić ujęcie bez turystów.
Spędziliśmy tam ponad godzinę czekając aż się turyści rozejda.
Udało nam się uchwycić dosłownie kilka zdjęć bez ludzi.
Po odwiedzieniu "Mieczy w skale", pojechaliśmy dalej do miejscowości
Varhaug gamle kirkegård, to malutki kościółek z cmentarzem na wybrzeżu.
Dość popularny i często fotografowany
Wieczór mijał szybko a my musieliśmy znaleźć jeszcze jakiś nocleg.
Udalo mi się zabukować pokój w małym hotelu w miejscowości Jørpeland
w pobliżu Prekistolen.
Zostaliśmy tam na 2 noce bo...
jak sie domyślacie,
planem na następny ranek bylo wejście na Prekistolen.
Byłam przekonana że po wspinaczce będziemy nieźle zmęczeni
i że dodatkowy nocleg w tym samym hotelu nie zaszkodzi.
Zdążymy odetchnąć przed kolejną długa podróżą.
w sam raz na wyprawę w góry.
Powiem Wam, że ta wyprawa ucieszyła mnie najbardziej,
bo ochotę by odwiedzić to miejsce miałam od wielu, wielu lat.
Zabrało mi ponad 7 lat odkąd przeprowadziłam się do Norwegii.
Tak to czasem bywa, że trzeba dokonywać w życiu wyborów,
na które nie zawsze mamy wpływ czy ochotę.
I po prostu takie nasze wymarzone wyjazdy trzeba odkładać na przyszłość.
W tym roku udało mi się spełnić moje marzenie 💗
Samo wejście na Prekistolen nie jest łatwe.
Dlaczego? Zobaczcie te kamienne schody!
Wchodzenie po ogromnie wysokich schodach jest trudne,
a z ciężkim plecakiem na plecach
daje się niezle w kość, a właściwie w kolana i plecy 🙈
ale co tam....
bez "pracy nie ma kołaczy" jak to mówi przysłowie.
Nic za darmo!
Motywacja była OGROMNA z mojej strony, także dałam radę się tam wdrapać!
Jak widzicie nawet trzeba było się rozebrać z ciepłego swetra bo...
no tak, pocić się przy tych wysokich schodach, to żaden problem 😅
A tu prawie połowa drogi za nami.
Przewodniki mówią że to jakieś 4,5 km w jedną stronę
i zajmuje jakieś 4-5 godzin tam i spowrotem.
Nam zajęło więcej, no bo trzeba było się obfotografować :)
A tu już praaawie u celu!
TADAAAMMMMMM!!!!!
no i weszłam !
MOJE KOLEJNE MARZENIE SPEŁNIONE ✅
😍😍😍😍
Nie będę Wam już opowiadać jak mnie potwornie bolały kolana i nogi przy zejściu.
Plecak nagle ważył dwa razy więcej.
Tak, ta dodatkowa noc w hotelu byla konieczna by odpocząć i naładować się
przed dalsza podroza.
Spaliśmy twardo jak susły 😂😂😂
💕
W wtorek pierwsza połowa dnia była w miarę pogodna,
zdążyliśmy odwiedzić slynne
domki pod skala w miejscowości Helleren i Jøssingfjord.
Prawdopodobnie ludzie mieszkali tam już od 1500 roku.
Same budynki są z 1800 roku.
Więcej informacji na ich temat znajdzienie w Internecie 😉
Późnym popołudniem pogoda się pogorszyła.
Padało więcej i mocniej i według prognoz pogody miało tak padac kolejne 3 dni!
Po drodze w miejscowości Odda
sfotografowaliśmy w deszczu Låtefossen wodospad ze starym mostem.
Droga do domu wciąż była długa a my potrzebowaliśmy jeszcze jednego noclegu.
Wybraliśmy tym razem camping w Tvinde.
Camping dosłownie obok dość ciekawego wodospadu.
Pomyśleliśmy sobie, że podczas krótkich przerw w opadach o ile takie będą,
będziemy mogli wyskoczyć z campingu i pofocić sobie wodospad Tvinde
który był dosłownie rzutem kamieniem od nas.
A poniżej nocne fotografowanie wodospadu.
Deszcz nas dopadł podczas tego fotografowania,
także tych suchych momentow na foty nie było wiele
Środę spędziliśmy na drodze powrotnej,
w deszczu i niezbyt ciekawych warunkach pogodowych.
Po drodze w okolicach Stryn udało nam się sfotografować najnowszy
eksluzywny statek wycieczkowy National Geographic RESOLUTION
oddany do rejsu w 2021r.
Nadmienię tylko że rejs tym statkiem kosztuje już od $12.000
a najdroższe wyprawy kształtują się w granicach $35.000.
Niezle co????
Podsumowujac nasz wyjazd na południe,
z 10 dni planowanego wyjazdu (w tym 2 dni na warsztaty),
wyjazd nasz był skrócony do 5 dni!
Szoda że pogoda nam nie dopisała.
Zastanawiam się ile lat znów zajmie nam by wyprawić się na południe
by odwiedzić Trolltunga i te wszystkie miejsca które były w naszych planach...
No nic, trzeba wierzyć i marzyć
że to się kiedyś spełni.
Życzę wam pogodnych dni.
U mnie kilka dni bylo ładnie,
obecnie znowu pochmurnie, mokro i zimno.
Przyjemnego weekendu Wam życzę