Przelezalam wieczor, noc a potem dzien w lozku - MIGRENA.
Tak... mecze te paskudna przypadlosc odkad zaczelam studia (dobrych kilkanascie lat).
Moze dlugie sleczenie w ksiazkach, a moze projektory na wykladach nie za dobrze wplynely
nie dosc na moj wzrok to i spowodowaly czestrze bole glowy przechodzace w migreny,
A te czasem mecza nawet do 3 dni.
Co oznacza dla mnie migrena? - LOZKO.
Nie jestem w stanie nic zrobic,
dzwieki zabijaja mnie od srodka,
zapachy wywracaja zoladek do gory nogami
a swiatlo dzienne chce mi wydlubac oczy.
Ci ktorzy nigdy migreny nie mieli, nie zrozumieja jaki to stan dla ducha i ciala.
No wlasnie po przespaniu, a wlasciwie przemeczeniu kilkunastu godzin w lozku,
paskudztwo w koncu ustapilo. Ok godziny 17:30 bylam znow zdrowa jak ryba.
Glodna jak wilk i zadna nowych zdjec.
Wyciagnelam Wikinga z sofy i zarzadzilam nocne fotografowanie :)
Udalo nam sie uchwycic lekka zorze polarna nad szczytami w miejcowosci Malmefjord
w ktorej myslelismy, ze zorza nie bedzie w ogole widoczna.
Ale moj upor czasem sie oplaca i warto zrobic te kilka dodatkowych kilometrow,
po to chociazby, aby sprawdzic jakie tam beda warunki.
Noc byla gwiazdzista ale bez ksiezyca.
Baaaaardzo ciemno, i dosc zimno -4 stopnie ale wialo arktycznym zimnem.
Pozniej zarzadzilam jazde do pobliskiego centrum narciarskiego o nazwie Skaret
Klimat tego miejsca jest cudny. Ladna drewniana architektura
szkoda tylko ze sniegu brak :(
a ze Skaret podjechalismy do Molde, by wyslizgnac sie bokiem z miasta,
i z dala sfotografowac jeden z tutejszych mostow.
Do domu wrocilismy przed godz.2:00
troche zmieczeni i zmarznieci, ale... z udanymi lowami fotograficznycmi
milego wieczorku zycze.
Have a nice evening :)