Miłość nie boli. Ból sprawiają ludzie, którzy nie potrafią kochać... Love doesn't hurt. Pain is caused by people who cannot love...

TRANSLATOR

2019-11-06

Wloskie Dolomity / Autumn trip to the Dolomites / Höstresa till Dolomiterna (Part 1)



Moi Drodzy, 
tydzien temu wrocilam z fantastycznej tygodniowej foto wyprawy 
w Dolomity wloskie. 
Ohhh co za WYJAZD!!!!

Opowiesci bede musiala podzielic na kilka czesci, 
bo zdjec mam naprawe duzo, i opowiadac tez jest co.

Jestescie gotowi? 
Zaczynamy :)


Tydzien przed wyjazdem byl dla nas bardzo pracowity. 
U mnie w pracy kociol a u Wikinga stres, 
nadgodziny z powodu wprowadzenia jakiegos nowego systemu.
Cala sprawe  niestety przyplacil zdrowiem.
Dopadl go polpasiec tuz przed wyjazdem! 
I w dodatku na nieszczescie wysypalo go na twarzy!
Bylam pewna ze nie pojedziemy na te wyprawe!

Przemowilam Wikingowi do rozsadku, bo on z tych co mowia: 
"oj tam, przejdzie mi",  
i poszlismy jeszcze tego samego dnia kiedy wystapily plamy na twarzy,
  do lekarza.

Dostal dosc wczesnie leki przeciwwirusowe, co pomoglo znaczaco 
jeszcze przed samym wyjazdem.
Odchorowal rowniez jeden ranek na wyjezdzie, ale szybklo sie pozbieral.
Mysle ze chec podrozy i fotografowania, zwyciezyla chorobsko.


Jeszcze tylko dodam dla humoru, w dzien wylotu przypudrowalam go nieco,
bo obawialam sie, ze na lotnisku lub w samolocie bedzie straszyc ludzi, 
w tym sensie, ze beda sie obawiac ze to jakies  zakazne chorobsko.
Nie wygladalo to dobrze, 
i sama chyba bym sie niezle obawiala siedziec obok takiego.

Zeby nie bylo nam za lekko, to rankiem tego samego dnia 
moj samochod odmowil posluszenstwa.
Wlasciwie prawie dojechalam do pracy, gdy na jednej z bardzo waskich drog 
musialm sie zatrzymac i ustapic pierwszenstwa przejazdu 
wtedy poczulam niezly smrod spalenizny.
Wyrwalam z samochodu czym predzej, bo myslalam ze sie po prostu pale!
Na szczescie dymu czy ognia nie widzialam.
Okazalo sie ze moje hamulce sie zablokowaly, 
i niezle zapiekly na tarczach hamulcowych.
Cale kolo wraz z opona bylo gorace!

Samochod musialm odstawic do serwisu, a do pracy jezdzilam az o 1,5 
godziny wczesniej bo zabieralam sie z Wikingiem.

Te wszystkie przedwyjazdowe niespodzianki i problemy
przyczynily sie do tego, ze nie mialam jakies wielkiej ochoty na ten wyjazd.
Zmeczenie odbilo sie rowniez na moim pakowaniu, ale o tym pozniej w poscie.


Wycieczke wykupilismy wiele miesiecy na przod, na poczatku stycznia 2019 roku.
Trafilismy w internecie na polska firme Pawla Pardaly - AVENTURE.PL
i zobaczylismy, ze organizuje wyprawe w Dolomity 
wraz z gorskim fotografem Karolem Nienartowiczem.
Zdjecia Karola znalam i podziwialam od dawna, wiec to byl dla mnie duzy plus tej wyprawy.


Moj Wiking byl nieco przerazony ta wycieczka, w obawie przed 
tygodniowym "bombardowaniem" jego mozgu j.polskim
Ale... nie bylo tak zle. 
Przezyl  🙃


Ekipe mielismy super. 
Bardzo fajna zgrana 8 osobowa "PACZKA".
Bylismy bardzo zdyscyplinowani, bez opoznien z wyjazdami na wschody czy zachody slonca.
Mam nadzieje ze Pawel widzial i docenial to.
A uwierzcie mi, mialam juz wyjazdy gdzie ludzie opozniali kazdy wyjazd, 
co powodowalo frustracje i zla atmosfere w grupie.

Pawel, bardzo dobry kierowca z wygodnym samochodem!
To wazne gdy sie robi ponad 2500km
Swietny organizator, ktory dba o szczegoly.
Zorientowany dobrze w tym co mial nam do zaoferowania, 
a wraz z Karolem tworzyl profesjonalny foto-duet. 

Moge bez mrugniecia oka polecic zarowno Pawla jako organizatora,
jak i Karola doswiadczonego gorskiego fotografa, ktory spedzil z nami kilka wieczorow,
 by podzielic sie swoja wiedza i doswiadczeniem.


🍁❤️🍀❤️🍁


 Do Polski przylecielismy dzien wczesniej, w piatek, 
bo wyjazd w Dolomity byl wczesnym rankiem w sobote.
Moi bracia odebrali nas z Krakowa i zawiezli prosto na spotkanie z rodzina.
Takze piatek zdazylam sie zobaczyc z cala moja rodzinka, 
co mnie ucieszylo ogromnie.
Moja roczna bratanice Laure, widzialam po raz pierwszy.
Milo i bardzo intesywnie spedzilismy czas, 
bylo jak we wloskiej rodzinie, glosno i energicznie.
Moja Mama oczywiscie zrobila dla nas fantastyczne przyjecie
z polskimi delikatesami❤️. 
Naprawde napracowala sie niezle, by nas tak bogato ugoscic. 
Nawet moja znajoma Teresa znalazla czas, by sie z nami zobaczyc, 
cenie to podwojnie, bo to kobieta bardzo zajeta, 
ciezko pracujaca i ciagle u niej brak czasu.


🍀🍀🍀

Sobotni wyjazd z Sosnowca az do granicy Austriackiej przejechalismy w mglach.
Szczerze mowiac obawialam sie ze taka pogode mozemy miec rowniez w Dolomitach.
Pomyslcie, jechac w Alpy by podziwiac te majestatyczne gory,
a tam tylko mgla?

Na szczescie juz w samej Austrii pogoda sie poprawila i moglismy podziwiac 
pierwsze odsloniete szczyty gor.


Ponizej ausrtiacki Pensjonat MARIA THERESIA w miejscowosci
Bad Goisern, w ktorym zatrzymalismy sie na 2 noce.
Co mnie urzeklo w Austrii,
 to to, iz tam wciaz kwitly sobie przepieknie kwiaty, ktore wszedzie zwisaly z balkonow.
I ta austriacka architektura, tak specyficzna dla tego regionu.
Czysciutko i uroczo.






W pensjonacie po rozpakowaniu moich tobolow i przygotowaniu sprzetu do
fotografowania doznalam niezlego szoku!

Otoz, zapakowalam zly szerokokatny obiektyw!
Tak to jest jak sie ma dwa! 
Kilka dni przed wyjazdem, zaswiecila nam zorza na niebie 
i biegalismy po nocy focic te Zielona Dame.
Do tych celow (nocnych zdjec), uzywam mojego 14mm obiektywu Sigmy Art.
Caly problem polegal w tym, ze tej nocy, wracajac z wojazy, zapomnialam sobie
zapiac spowrotem ten drugi moj szerokokatny objektyw do fotografii krajobrazowej (dziennej)
czyli Tamron 15-35mm, do ktorego mam komplet filtrow wraz z holderem. 

Ta moja "czternastka"  ma mniejsza srednice i holder po prostu sie na niej nie trzyma!
Naprawde cisnienie  mi skoczylo niezle! 
Nie wiedzialam jak ten holder do 14-tki zamocowac, by sie mi jakos stabilnie trzymal.

Na szczezscie Pawel poratowal mnie bandazem, ktory mial w samochodowej apteczce
i zdolalam jakos ten holder zamocowac na mojej czternastce.

Niestety montaz musial byc na stale! tzn na czas fotografowania. 
Zbyt duzo czasu zajmowalo zamocowanie go, by trzymal sie stabilnie na objektywie.
Jakikolwiek nieodpowiedni, niestabilny montaz holdera 
mogl spowodowac jego odpadniecie a co za tym idzie strzaskanie filtrow!
A to bylaby zbyt droga pomylka jak dla mnie.

To natomiast oznaczalo, ze te same filtry/holder 
ktory moglabym uzywac za pomoca przejsciowki na innym obiektywie (zoomie) 
teraz musial siedziec na stale na tej czternastce.

Ufff nie powiem, bylam bardzo zla sama na siebie, bo stalka do krajobrazu 
zwlaszcza gorskiego i to 14mm, czasem jest za szeroka!

Tak oto wygladal moj aparat z zamocowanym filtrem.
Wszedzie wzbudzal spore zainteresowanie innych fotografow, 
bo wygladal jak inwalida po jakies wojnie, albo ciezkim upadku.


Inny problem, ktory wystapil z tym mocowaniem byl taki, 
ze holder winietowal mi wszystkie zdjecia na rogach, 
bo siedzial za gleboko na objektywie.
No ale nie mialam zbytnio duzego wyboru, 
jak walczyc o dobre foty tym co w danej chwili posiadalam.

Po powrocie do domu mialam sporo pracy, wciaz mam,
 bo nie przebrnelam jeszcze przez wszystkie zdjecia, 
a mianowicie przycinanie wszystkich zdjec z 14-tki bo mialy winiete.
No ale dosc juz tych technicznych problemow.



Czas na relacje fotograficzna.

📸🍀📸

Ponizej widoczek z balkonu, 
przepiekna, ciepla i kolorowa jesien nas przywitala w tym miejscu.





Rankiem nastepnego dnia, 
pojechalismy fotografowac wschod slonca w miasteczku Hallstatt,
Niestety trafilismy na remont wiezy kosciola, ktora byla oslonieta rusztowaniem,
co psulo nam nieco kadr.


Cudne kamienice, fantastyczna architektura 
no i te kwiaty, kwiaty ktore byly doslownie wszedzie.
Bajecznie!






Po porannym foceniu, wrocilismy do pensjonatu
 by posilic sie przepysznym sniadaniem, nabrac sil 
i spakowac sie na kolejna wyprawe.
Dzien spedzilismy w Austrii, za to juz wieczor zameldowalismy sie we Wloszech.




Naszym celem tego dnia byla podroz Alpejska Droga Wysokogorska 
(Großglockner Hochalpenstraße), 
ktora biegnie przez przelecze Fuscher Törl oraz Hochtor 
a konczy sie w Kaiser-Franz-Josefs-Höhe 
u podnozy lodowca Pasterzen  Kees.


Zanim dotarlismy na szczyt, szybki wyskok z samochodu, kilka fot
pstryyyyyyk -  i tadaaaammmm !



Widoki niesamowite i ta wysokosc,
przestrzen,
gory,
szczyty,
 mknace dramatyczne chmury

Epicko!!!  😍


Panorama von der Edelweiß-Spitze, byla ciekawym punktem naszego wyjazdu.
Znajduje sie tam parking, ktory jest prawdobodobnie najwyzej polozonym 
parkingiem na swiecie.
Znajduje sie na 2571m npm.

Wialo nam tam niemilosiernie, paskudnie zimny wiatr. 
Dla nas mieszkancow Norwegii to nic nowego, 
bo my jestesmy przyzwyczajeni do takich arktycznych i porywistych wiatrow.
Ale nie powiem, bylo ZIMNO!

Panorama z tego miesca byla niesamowita.
I nie mam tu na mysli tej plaszy informacyjnej 🤪 ktora widzicie ponizej!



A to chyba parkingowy.
Nie byl zbyt rozmowny 🤪



A to widoki o ktorych mowie, 
cudne gory, kolory, formy, rzezby, i te swiatlo!
Czlowiek czuje sie jak mala mrowka w tej gorskiej przestrzeni.






Kolejnym naszym przystankiem byl Lodowiec Pasterzen,
ktory jest polozony we wschodniej czesci masywu Großglockner
w Parku Narodowym Hohe Tauern i ma dlugosc ok 8 km.

Prowadzi tam juz wspomniana Wysokogorska Droga Alpejska.
Jechalismy 16 km bardzo kreta droga wsrod przepieknych wzgorz 
pokrytych cudnie zlocisto-zoltymi modrzewiami.

Bozeeee co za przepiekne widoki podziwialismy!!!
a gdy slonce przyswiecilo, czulismy sie jak w zaczarowanym, basniowym swiecie.

Niestety nie mam ani jednego zdjecia tych przepieknie zoltych modrzewi,
nie bylo szans na zatrzymanie samochodu i zrobieniu kilku zdjec.
W samochodzie siedzialam w srodku wiec na zdjecia zza szyby 
rowniez mialam marne szanse.


Na miejscu pogoda byla pochmurna. 
Niesamowity kontrast pogodowy, zaledwie w przeciagu 16km taka radykalna zmiana.
Ze sloneczych wzgorz do zachmurzonego nieba nad lodowcem.
Nie powiem, szarosci pasowaly do tego lodowcowego klimatu.

Pasterzen jest najdluzszym lodowcem w Alpach Wschodnich.
Co ciekawe lodowiec ma swoj poczatek na wysokosci 3700 m npm
a jego czolo schodzi do 2000m npm
Jak wszystkie lodowce na tej planecie, rowniez i ten topi sie w dosc szybkim tempie.
Najnowsze dane mowia ze za ok 100 lat po tym lodowcu nie bedzie sladu 😢
Co roku lodowiec jest o 7-8 m wezszy i traci na swej dlugosci ok 20-40m




Ponizej jezioro polodowcowe



Taras widokowy









Kolejnym przystankiem byla dla nas wloska miejscowosc
Lago di Antorno.


Jak przyjechalismy na miejsce, 
mielismy duzo szczescia, nie bylo zbyt wielu fotografow.
Niestety po okolo pol godzinie, przyjechal autobus i... bylo po zabawie.
Przyjechala ekipa z Chin z telefonami i aparatami 
i biegala doslownie wszedzie wchodzac wszystkim w kadry 

wrrrrr, koszmar!








Po tej inwazji, nie pozostalo mi nic innego jak fotografowac szczyty,
 wtedy zaden Azjata nie mogl mi sie wkrasc w kadr.
Mgiekli byly cudne, wiec i szczyty rowniez mialy swoj urok i magie.







Wieczor marzyl nam sie z przepieknym zachodem slonca,
niestety nie dane nam byly takie widoczki w tym dniu.

Wieczorne fotografowanko spedzilismy 
w miejscowosci Lago di Misurina.
Dla mnie nie latwe miejsce do fotografowania,
 bo 14mm stanowczo tam za malo, a na zooma nie mialam filtrow.
Probowalam trzymac filtry w rece ale przy dluzszej expozycji to nie latwa rzecz.

Dlatego z tego miejsca tylko dwie fotografie





Po wieczornym plenerze przyjechalismy zameldowac sie 
w Hotelu Piccolo Pocol w regionie Cortina we Wloszech.
Odswiezylismy sie, troche odsapnelismy a potem pognalismy 
na kolacje do lokalnej pizzerii.
Fajny wloski klimat.

Tego wieczoru Wiking nie czul sie najlepiej, byl oslabiony 
i nie zjadl nic.


Po kolacji wrocilismy do pokoi hotelowych,
zas pozny wieczor spedzilismy milo czas na warsztatach z Karolem.
Opowiadal nam o podstawowych rzeczach dotyczacych 
fotografii krajobrazowej.

To wszystko na dzisiaj

CDN...

❣️


No i jak Wam sie podobaly relacje z pierwszych dni wyprawy?

Mam nadzieje ze nabraliscie ochoty i bedziecie czekac niecierpliwie 
na kolejne zdjecia  i opowiastki z wyjazdu.


tymczasem 
zycze Wam przyjemnego wieczoru.



























2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pięknie, wyprawa pomimo przeszkód udała się...czekam na cd

Ludmiła Jabłońska pisze...

Z reguły nie pisze komentarzy, tzn nie pisałam dotychczas, ale sama fotografuję i cały czas ie uczę i jestem pełna podziwu co do Twoich fotografii krajobrazowych, czego jeszcze w pełni nie ogarnęłam i to jest przede mną.