Witajcie w Nowym Roku,
Nie zdazylam Wam zlozyc Swiatecznych i Noworocznych zyczen
czasem tak jest ,ze trzeba priorytetowac inne sprawy niz blog.
Nie mniej chcialabym Wam zyczyc
wszystkiego dobrego w Nowym Roku,
pogody ducha, slonca, usmiechu, radosci,
dobrych ludzi wokol, serdecznosci,
wsparcia, zrozumienia,
a przede wszystkim ZDROWIA.
Bez niego trudno jest podolac codziennosci.
Jak juz wspominalam w poprzednim poscie,
pogoda nas nie rozpieszcza.
W ciagu 12 lat w Skandynawii zrozumialam jak wazne jest
slonce, a wlasciwie swiatlo dzienne, ktorego tu tak bardzo brak
w okresie jesienno-zimowym.
Pomyslcie, budzicie sie do pracy o godzinie 6.00 jest potwornie ciemno,
przerwa na lunch o godzinie 10.00 a tu dalej potworne ciemnosci,
godzina 12.00 kolejna krotka przerwa w pracy
wygladasz za okno i serce sie raduje bo w koncu jest widno.
Jak sie ma duzo szczescia w tych ciemnych miesiacach
to i mozna slonce o tej godzinie zobaczyc.
Slonce ktore przemyka nisko nad horyzontem,
i od czasu do czasu wyglada pomiedzy szczytami gor.
W pracy moge zobaczyc slonce, ale w domu nie mam na to szans
poniewaz mieszkam zbyt blisko wysokiej gory ktora zaslania mi wszystko.
Prace koncze z reguly o 15.00 i wychodzac z pracy widze znow ciemnosci.
W bezchmurne dni, moze byc lekko widno.
Tu gdzie mieszkam, mieszkam w cieniu gory od listopada do prawie marca!!!
Zeby zobaczyc slonce w te mroczne miesiace,
musze sie wybrac na Droge Atlantycka,
ktora na szczescie jest zaledwie 7 km od nas, czyli najblizej,
albo pojechac do innej miejscowosci, czyli po drugiej stronie tej gory ktora nas zacienia.
Jesli sie trafi rok jak 2019, gdzie slonca od listopada bylo jak na lekarstwo,
a sztorm sztormem poganial,
to ciezko jest wykrzesic jakakolwiek energie w sobie.
Czuje sie zmeczona, bardzo zmeczona.
Energii starcza (na szczescie) by zmusic sie wstac rano i jechac do pracy.
Niestety po pracy to juz inna historia.
Sil brakuje na cokolwiek.
A najgorsze w tym wszystkim jest ze to, moglabym spac i spac,
najlepiej przespac te ciemne miesiace.
I gdybym jeszcze nie lalo tak za oknem,
to nawet w porywistym wietrze mozna isc na spacer...
A tak... czlowiek kisi sie w domu.
Zaczynam sie dusic...
tesknie za pogoda, sloncem
mozliwoscia wyjscia i pospacerowania.
Fotografia lezy odlogiem...
Czasem zbierzemy troche sil, by pojechac na Droge Atlantycka,
by cos sfotografowac.
Fotografia dla nas to prawie uzaleznienie :)
Gdy dluzej nie fotografujemy, czujemy GLOD!
Cos nas pcha i zmusza do wyjscia nawet w te paskudna pogode.
Ponizej na zdjeciach slynny most Z Drogi Atlantyckiej,
sfotografowany pomiedzy intensywnymi opadami deszczu i gradobiciem.
Nie powiem, swiatlo w takie sztormowe dni moze byc ciekawe.
Ale! takich dni nie ma wiele.
Ponizej widok z balkonu, zanim przeszla sniezyca i zaslonila nam widoki.
Morze dla mnie jest jak lekarstwo.
Pamietam szwedzkie, kamieniste plaze po ktorych uwielbialam spacerowac.
Spacerowalam i przygladalam sie roznym formom i kolorom.
Wciaz lubie to robic.
Tyle ze norweskie wybrzeze jest bardziej skaliste niz kamieniste.
Kolorow i form nie brauje.
Uwielbiam siedzic na takich przepieknych skalach,
przygladac sie morzu, i zatopic sie w szumie fal.
Obserwowac ptaki i mknace chmury na niebie.
Ponizej kilka zdjec z moich ulubionych miejsc.
Ostatnie tygodnie spedzam na nauce.
Nauce rysowania.
Musze zabic czyms te pustke, nude i przechytrzec te paskudne sztormy.
W Szwecji probowalam malowania olejem i nawet mi to niezle szlo jak na amatora.
Tu w Norwegii sprobowalam malowania akwarela
i bardzo lubie te technike choc nie nalezy do najlatwiejszych.
Niektore moje prace szczerze mnie zaskoczyly,
bo nie sadzilam ze potrafie takie rzeczy tworzyc :)
Kupilam tez suche pastele i z tymi wciaz walcze!
Efekt mnie wciaz i nadal nie zadawala.
I sa cholenie trudne do opanowania dla mnie.
Sama technika nie jest latwa.
Mysle tez ze to wina papieru bo same pastele sa z wyzszej polki.
Musze zakupic jakis profesjonalny papier i zobaczyc czy to cos pomoze.
Ponizej kilka moich pastelowych prac,
jak widzicie malo imponujace.
Ale bede dalej walczyc, dopoki nie wyprodukuje czegosc dobrego.
A tu kilka nowych prac olowkiem.
Dzieku bogu mamy internet dzis, a na YouTub mozna znalezc niezle lekcje rysowania.
Bylam milo zaskoczona efektem koncowym.
Na razie probowalam rysowac oko, usta i palec.
Na dlon czy twarz nie mialam tyle sily i energii.
Probowalam tez rysowania cyfrowego na komputerze.
Moze i z tej techniki kiedys wyprodukuje cos wiecej ...
No to juz wiecie ze jak mnie nie ma na blogu to produkuje inne rzeczy :)
Przedwczoraj na przyklad
ja i Wiking dostalismy zapytanie od redaktora jednego czasopisma,
czy bysmy nie zechcieli napisac nowych artykulow dla Niego.
Wpadlismy na pomysl by napisac wspolnie artykul.
A wlasciwie wykorzystac moje 3 posty z bloga o Dolomitach
i przetlumaczyc je na norweski.
Masakra, mowie Wam.
Nasz polski jezyk jest bardzo bogaty w slowa, wyrazenia,
w porownaniu z bardzo ubogim jezykiem Norweskim.
Cos, co ja opisuje w 3 zdaniach Norweg ujmie w jednym i to bardzo skromnym.
Ogrom pracy by to przelozyc z polskiego na norweski
w takiej wersji bysmy oboje byli zadowoleni.
Jeszcze gdyby moj Wiking mial lepszy zmysl pisania ,bylo by moze latwiej.
Ale on z tych co: ktorko i najlepiej szybko.
No ale jakos to wyprodukowalismy,
na szczrecie mamy duzo dobrych zdjec, ktore dodatkowo ubarwia nasze opowiesci.
Czekamy na akcepracje atrykulu no i moze juz w najblizszym czasopismie bedziemy
mogli sie juz nim pochwalic :)
To tyle ode mnie.
Jeszcze raz
WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWYM ROKU