Witajcie po ZNOWU dlugiej przerwie.
Obiecywalam sobie wiele razy, ze bede pisac czesciej mojego bloga,
ale jakos tak sie sklada, ze czas pedzi jak szalony
i nie nadazam z tym pisaniem.
Duzych zmian u mnie nie ma.
Jesien przyszla do nas.
I musze powiedziec, ze w tym roku jest pieknie kolorowa.
Wszystko dzieki temu, ze wciaz nie zawitaly do nas porzadne sztormy.
Zdarzaly sie silniejsze wiatry,
ale byly na tyle lagodne dla drzew i lisci ze ich nie pozrywalo.
Powyzsze zdjecie to widok naszej okolicy.
Niestety nie widok z okna, bo drzewa nam urosly sporo i zaslaniaja
nam teraz ten przepiekny widok. Zdjecie zrobilam z drona.
Z poddasza jeszcze wciaz mamy ladny widok,
natomiast z parteru domu juz nie.
Drzew nie mozemy przyciac, czy tez sciac bo to drzewa sasiada.
A sasiad do wspolpracy nie jest skory.
Drzew przyciac czy sciac nie chce!
Nie wiemy jak ten problem ugryzc.
💢
Kilka tygodni temu wybralismy sie do Dørålen,
przepiekny Park Narodowy
z cudnie kolorowymi brzozkami.
Zapewnie juz widzieliscie moje zdjecia z tego miejsca.
Lubimy tam wracac, by nacieszyc oczy kolorowa jesienia.
Weekend postanowilismy spedzic w namiocie.
Przenocowac tam
by wczesnym rankiem moc sfotografowac wschod slonca.
Ponizej okolice w drodze do Dørålen.
Gospodarstwa wtapiajace sie
w ten malowniczy jesienny krajobraz.
No i wreszcie Park Narodowy.
Duzym plusem tego miejsca jest przeogromna przestrzen.
Rzadko spotkasz jakiegos turyste, fotografa
i to jest najlepsze.
A juz w czasach covida to ogromny plus.
Nie musisz sie martwic ze byc moze spotkasz jakiegos nosiciela wirusa.
Pogode mielismy cudna,
szczerze mowiac sledzilismy uwaznie pogode w tym miejscu
zwlaszcza w weekendy, bo tylko wtedy jestesmy wolni od pracy i mozemy
spedzic czas na wyjazdy.
Przepiekne slonce ale dosc chlodny wiatr.
Najmniejsza brzoza swiata.
Zachod slonca, i ta cudowna cisza!
Z dala od zgielku ruchu ulicznego,
tylko my i natura.
Wieczor spedzilismy ogrzewajac sie przy ognisku.
Kiedy kladlismy sie spac byla piekna gwiazdzista i bezwietrzna noc.
Kto by pomyslal, ze zaledwie 2 godziny pozniej przyjda porywiste
i mrozne wiatry.
Oj zmarzlam w tym namiocie tej nocy, zmarzlam!
O 6.00 nad ranem wysciubilam nos z namiotu,
by sprawdzic czy cos bedzie z tego wschodu slonca.
Niestety wialo wciaz niemilosiernie i na domiar tego bylo brzydko i pochmurnie.
Oboje z Wikingiem stwierdzilismy,
ze jesli juz nie spimy, to zwijamy namiot i wracamy do domu.
Wracamy do domu, zanim nas dorwie jakis deszcz czy gorsza wichura.
I pomimo tej niepogody na dzien nastepny,
mielismy wspanialy i sloneczny dzien wczesniej,
wrocilismy zadowoleni z mnostwem kolorowych zdjec jesieni.
To tyle w skrocie z tej wyprawy.
Kolejny post wkrotce :)
Milego weekndu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz