Długo znów mnie tu nie było.
Tym razem przerwę tę spowodowały nieprzyjemne wydarzenia w życiu prywatnym
Które wydarzyły sie tuz pod koniec roku.
Samotne święta, nowy rok … dużo bólu, potworny zawód.
Długo się zastanawiałam czy powinnam o tym w ogóle napisać
i postanowiłam, że zrobię to dziś, dla własnego „oczyszczenia” duszy.
Zleciało to na mnie jak grom z jasnego nieba.
Nie byłam na to przygotowana i kosztowało mnie to utratę zdrowia i potwornie dużo stresu.
A trauma, którą przeżyłam sparaliżowała moje życie na kilka miesięcy.
Mój partner postanowił opuścić mnie po 8,5 roku związku.
Bez słowa, bez rozmowy, bez wyjaśnień!
Opuścić mnie w paskudnie podły sposób.
Długo nie potrafiłam o tym z nikim rozmawiać, potrzebowałam czasu
by „przetrawić” swój ból, potworny zawód, rozgoryczenie a na koniec złość i bezsilność.
A uwierzcie mi, miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu o tym co mnie
spotkało, bo uważałam i wciąż uważam, że nie zasłużyłam sobie na takie potraktowanie.
W sumie nikt nie zasługuje!
Mam OGROMNY ŻAL,
że mój partner nie miał na tyle odwagi
by przyjść do mnie i powiedzieć otwarcie,
że już ze mną nie chce być i chociaż podać powód "dlaczego".
Zamiast SZCZEROŚCI wybrał ZDRADĘ !
Zabezpieczył sobie grunt, by prześlizgnąć się z jednego związku do drugiego
bez szwanku dla niego samego.
Karmił mnie kłamstwami,
wypierał się wszystkiego...
do czasu kiedy zabrakło mu już argumentów
a prawda ujrzała światło dzienne.
Co gorsza dowiedziałam się nie tak dawno i to od jego własnej rodziny(!!!),
że to nie pierwszy jego raz, kiedy w taki sposób „zakańcza” związek partnerski. 😮
Pomyślcie co ja wtedy poczułam dowiadując się o tym!?
Do dziś nie wiem co go popchnęło do takiego wyboru,
Tak wyboru ! bo zdrada to wybór a nie przypadek!
Myślałam, że nam się układało.
Nie otrzymałam żadnego wyjaśnienia z jego strony.
On jeden zna odpowiedz na moje pytanie.
Myślałam, że żyje z facetem, odpowiedzialnym i dojrzałym.
ech jak bardzo ja się pomyliłam! 😞
Straciłam zdrowie!
Nigdy bym nie pomyślała, że człowiek może schudnąć 10 kg w ciągu
zaledwie tygodnia. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, nie mogłam pracować, nie mogłam
logicznie myśleć! W konsekwencji schudłam przez stres aż 16 kg.
Miałam potworne ataki paniki, które budziły mnie w nocy.
Miałam wrażenie, że ktoś mi siedzi na klatce
piersiowej a serce mi po prostu eksploduje albo stanie!
Żyłam jak we mgle.
Świat mi się nagle zawalił 🥺
I wiecie co było najgorsze?
To, że on się nie przejął w ogóle moja sytuacja ani zdrowotna ani psychiczną.
Zostawił mnie samej sobie z całym ciężarem, który mi zgotował!
W zamian spędzał już oficjalnie, bez kamuflowania się czas ze swoją nową partnerka
i planował Święta Bożego Narodzenia u niej!
BOŻE!!!
Taka sama historia jak było ze mną...
Głowę daję, że przyjeżdżając do mnie na święta w 2013r,
ktoś inny był osamotniony, porzucony, bo on
spędził ze mną święta.
Kłamał już wtedy, i wierzę, że okłamał tę kobietę również teraz.
Żadnego wsparcia ani pomocy z jego strony, żadnych wyjaśnień.
Co gorsza nie otrzymałam również potrzebnej pomocy u tutejszych lekarzy!
Ktoś o słabszej psychice mógłby to przypłacić życiem!
Miałam wrażenie, że walczę z wiatrakami.
Dzięki Bogu, rodzina i przyjaciele którzy mieszkają za granica
wspierali mnie mocno w tych moich ciężkich chwilach,
za co chcę im ogromnie podziękować.
Dzięki nim udało mi się przetrwać te ciężkie chwile.
Otrzymałam również ogromną pomoc od osób, które były mi obce
a które los postawił na mojej drodze.
Jak się dziś czuje?
Moje serce dziś wypełnia smutek, ogromny zawód i potworny żal.
I zapewnie będzie tam jeszcze tkwić przez jakiś czas.
DŁUGI CZAS!
Muszę odbudować własne zdrowie, bo czuję się jak wrak
zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie.
Energii starcza mi tylko do pracy, a po pracy jestem bez życia.
Musze odbudowac wiarę w siebie!
Przede mną bardzo trudna i ciężka decyzja życiowa,
w sumie już podjęta.
Postanowiłam wrócić do domu, do rodziny, do Polski.
Zostawiam Norwegię,
bo nie mam siły żyć i mieszkać tu samotnie.
Dziś nie trzyma mnie tu już nic więcej.
Jak wiecie z moich wcześniejszych już postów,
klimat skandynawski nie jest łatwy, zwłaszcza dla mnie.
Czuje też, że na dzień dzisiejszy,
z moim stanem zdrowia i umysłu, będzie mi tu zbyt ciężko samej,
Boje się by nie wpaść w głębsza depresje.
Wiem, że będę tęsknić za tymi przepięknymi widokami,
będę tęsknić za otwarta przestrzenią, czystym powietrzem i spokojem.
Będę tęsknić zwłaszcza za „przybranymi” wnukami
z którymi sie zżyłam i które pokocham jak swoje własne wnuki.
Będę tęsknić za osobami, które tu miałam okazje poznać i się zaprzyjaźnić.
Ale…
zabieram ze sobą wspaniałe wspomnienia i niezliczone fotografie.
Spędziłam tu intensywnie, ciekawie i owocnie moje 8,5 roku.
Wiele moich marzeń się spełniło i wierze, że wiele z nich wciąż jest do spełnienia.
Moim mottem w życiu jest powiedzenie:
CO CIĘ NIE ZABIJE TO CIĘ WZMOCNI!
i cholernie mi się to w życiu sprawdza.
Wyjdę z tego mądrzejsza i jeszcze silniejsza
i wierze, że nie długo znów słońce dla mnie zaświeci.
Nie wiem kiedy znów się do Was odezwę.
Mam mocne życzenie, by zacząć znów pisać regularnie mój blog
no i tęsknie za fotografowaniem.
W najbliższym czasie czeka mnie sporo pracy i zmian w związku z przeprowadzka
a potem ułożenie sobie życia od NOWA.
Wiele rzeczy musi poczekać, aż stanę porządnie na nogi.
Kochani życzcie mi powodzenia
🍀🍀🍀
i proszę trzymajcie mocno kciuki za mój nowy start.
Życze Wam radości i uśmiechu
oraz duzo zdrówka
😘
2 komentarze:
Nie wierzę!!! co ja czytam???!!! Kochana ściskam Cię mocno!!
Sama wciąż w to nie wierzę! Pozdrawiam serdecznie,
No i do zobaczyska!
Już nas nie będą dzielić tysiące kilometrów 😉
Prześlij komentarz