Dzis bedzie troche inaczej,
mniej kolorowo
i smutniej.
Kolejny raz w zyciu dostaje po dupie za...
wlasnie, za to, ze jestem pracowita, sumienna, uczynna.
Szczegolnie w pracy stawiam sobie wysoka poprzeczke
i lubie wykonywac ja jak nalezy.
Jestem punktualna, rzadko choruje.
Czesto sie zdarza, ze pracuje z paskudna migrena,
przeziebieniem czy innymi dolegliwosciami,
podczas gdy wspolpracownicy z byle katarem, bolem gardla ida na chorobowe.
Szefowie zawsze mieli dobre zdanie o mnie,
co mnie kazdorazowo ogromnie cieszy.
Nie jestem osoba konfliktowa i mysle, ze latwo sie ze mna pracuje.
Moze czasem az za latwo!
Nie lubie lenistwa, prozniactwa,
zwlaszcza w pracy!
Nie lubie byc tez wykorzystywana
i nie lubie gdy sie wykorzystuje innych!
Dlaczego pisze dzis o tym?
Bo to boli, bo czuje ze to tak bardzo niesprawiedliwe.
Tak dlugo, jak pracuje i nie skarze sie, jestem uczynna
(czytaj: odwalam czarna robote za innych)
wszystko jest ok... oczywiscie OK dla tych ktorzy maja z tego korzysci.
W tamtym tygodniu postanowilam ze
opowiem glosno co czuje,
dlaczego nie podoba mi sie jak jestem traktowana...
kolejny raz WYKORZYSTYWANA
ze caly balagan w pracy zostawia mi sie nie pierwszy raz,
a osoba za niego odpowiedzialna zmyka sobie na chorobowe.
Uslyszal o tym szef
i uslyszala osoba odpowiedzialna za te sprawe.
O ile szef zrozumial moje "pretensje i zale"
o tyle osoba odpowiedzialna za zaistniala sytuacje nie poczuwa sie do winy.
Moral dla mnie:
Nie dawaj palca bo Ci urwia reke!
Duzo mojej winy w tym,
bo dalam sie zmanipulowac i wykorzystywac przez rowny rok
liczac na dobre relacje w pracy.
Byly dobre... dopoki ktos na tym korzystal.
CZAS NA ZMIANY!