Okolo 3 tygodni temu poproszono mnie o pomoc
przy fotografowaniu slubu.
Nie bylam zbytnio przekonana do tego typu zdjec, bo...
nie fotografuje ludzi.
Wole fotografowac nature.
No i ten stres: co jesli pogoda bedzie do bani, co jesli zdjecia beda nieladne.
Przeciez to tak wazny dzien dla Nowozencow,
poza tym Mloda Para ma duze oczekiwania co do zdjec slubnych.
Wahalam sie bardzo, nie powiem!
Ale ostatecznie zgodzilam sie i powiedzialam ze "sprobuje".
Na 2 dni przed slubem dostalam niezlego stresu.
Pogoda miala byc paskudna, mialo padac i to nawet BARDZO!
Dzwonie do kolezanki z ktora mialam fotografowac i pytam:
No i jaki mamy plan awaryjny na wypadek obfitego deszczu?
A ona ze spokojem... cos sie wymysli.
To takie typowe skandynawskie podejscie, ktore mnie stresuje jeszcze bardziej.
Tego dnia zalowalam ze sie zgodzilam na te sesje.
W ostatniej chwili Panstwo Mlodzi zakupili parasole i gumowce.
To miala byc ta opcja awaryjna.
Taaaaa zdjecia Pani Mlodej w gumowcach juz widzialam, wiec problemu nie ma.
Ale ten deszcz to bedzie masakra dla nas i aparatow fotograficznych.
Dodatkowo okazalo sie, ze bedzie mocno wialo,
i w zwiazku z tym musiano przeniesc namiot
w ktorym miala sie odbyc uroczystosc zaslubin, w dosc nieciekawe i ciasne miejsce.
W samym namiocie rowniez ciasno,
bez mozliwosci zmienienia miejsca do fotografowania.
Gdy juz tam bylam na miejscu pomyslalam tylko jedno:
Niech sie dzieje wola Boza, i obym miala jakies dobre zdjecia.
Postanowilam zrobic co w mojej mocy.
Samo miejsce bylo skromne, stara wioska rybacka.
Impreza rodzinna odbyc sie miala w starej chacie rybackiej.
Natomiast zaslubiny w namiocie (pawilonie) na przystani.
Na miejsce przyjechalam 1,5 godziny wczesniej,
by zobaczyc gdzie ewentualnie Mloda Para moglaby sie schowac przed deszczem.
I wiecie co?
Gdy uroczystosc odbywala sie w pawilonie, wciaz padalo.
A wlasciwie porzadnie LALO!
Na szczescie na sam koniec ceremonii przestalo nam padac!!!
Mielismy zaledwie 40 minut na sesje przed kolejnym oberwaniem chmury!
Spojrzcie na to niebo!
Pani Mloda prowadzona przez swojego ojca do Narzeczonego ktory czekal
w pawilonie.
Tuz po ceremoni zaslubin.
I kilka ujec z plenerku.
Oczywiscie otrzymalam pozwolenie od Panstwa Mlodych
na publikacje kilku zdjec z ich sesji slubnej na moim blogu,
z czego bardzo sie ciesze.
A to moje ulubione zdjecia z calej sesji, oczywiscie jest ich znacznie wiecej
ale musialam sie ograniczyc z publikacja.
Jak widac, slonca tego dnia nie bylo.
Za to wieczor mieli przepiekny, z krwistym zachodem slonca
i impreza na przystani :)
Budzet tej pary byl skromy,
cala sesja miala trwac 2-3 godziny:
od momentu przebierania sie Pani mlodej,
poprzez ceremonie zaslubin i sesje tuz po ceremoni.
Panstwo mlodzi nie chcieli zdjec z imprezy slubnej, ktora odbywala
sie w dosc ciasnej chacie rybackiej.
I ostatnie zdjecia obok chaty rybackiej,
podobaja mi sie ze wzgledu na kontrast czerwieni i bieli sukni
Moje odczucia po tej sesji?
Hmmm, wciaz uwazam, ze to fotografia ktora mnie najmniej interesuje.
Taka fotografia bardzo stresuje fotografa (mnie!)
Nie mniej, jest bardziej dochodowa niz fotografownanie natury.
Czy sie kiedys ponownie zgodze?
uffff nie wiem.
Mam bardzo mieszane uczucia,
chyba ze bedzie to ktos z rodziny lub znajomy.
Ale... sprobowalam czegosc nowego.
Mysle ze podolalam zadaniu.
A jak Wam sie zdjecia podobaja?
Czy jako Para Mloda, byli byscie zadowoleni z takich zdjec?
To tyle na dzis.
Za oknem znow pada...
ale poniewaz mam kolejny material na kolejnego posta
zabieram sie zaraz za jego pisanie.
Pozdrawiam cieplo i zycze przyjemnej niedzieli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz