Wczorajszy wypad w góry był świetnym
relaksującym trekkingiem po niezbyt wysokich górach
Beskidu Żywieckiego.
Kameralna grupa zwolenników spędzania
czasu wielkanocnego
na łonie natury, wybrała się na Krawcowy Wierch.
Nie było dużo ludzi i to uwielbiam!
Pogoda była dziwna, było ciepło ok 18-20 stopni,
i na początku trasy było słońce,
które z czasem znikało za dziwną mgłą na niebie.
Potem mi się przypomniało, o tym pyle z Sahary,
który miał dotrzeć do Polski.
Na dolnym zdjęciu widać, że od lewej strony niebo jest bardziej beżowe,
to ten pył unoszący się w powietrzu.
Ciekawe czy to brama do nieba czy piekła?
może czyściec?😅
Wolałam nie sprawdzać i nie przechodzić na druga stronę...
Były też krokusy,
chociaż powiem Wam marzyły mi się połacia tych krokusów,
wiecie takie całe hale usłane kwiatami.
No niestety, nie tym razem.
Za to widziałam zdjęcia z Doliny Chochołowskiej
i... tam już są, boskie
i wołają mnie 😉
Wiał dość mocny ale ciepły wiatr
przyjemny, taki jaki lubię.
Taki, który rozwiewa smutki, wątpliwości,
oczyszcza umysł
i pcha do przodu 😊
Poniżej, Bacówka PTTK, która powstała w latach 1975-1976.
Była czynna i można było się w niej posilić czy też czegoś napić.
Wiosny tym miejscu jeszcze nie widać,
nawet trawa porządnie się tam nie zieleni.
Dużo było błota w zacienionych miejscach,
ale ta cisza i spokój
była dla mnie najważniejsza 😍
Przedreptałam w ten dzień 21 km 💪
Dobra robota!
Muszę się poklepać po ramionach 😉
Jutro śmigus-dyngus (lany poniedziałek)
symbol mocy tworzenia, oczyszczenia,
płodności i uzdrowienia.
Czy wiecie, że lany poniedziałek jest również znany
na Morawach, Słowacji i niektórych regionach zach.Ukrainy?
Podobnym i pokrewnym słowiańskim zwyczajem do śmigusa-dyngusa
jest bułgarska "peperuda".
No to CHLUP!!!💦
Mokrego Poniedziałku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz