Witam ponownie.
Wczoraj wspomnialam o przepieknym wieczorze jaki mielismy 2 dni temu.
Pogoda byla w kratke, raz deszcz, raz slonce.
Moj Wiking byl troche sceptyczny do wyjscia w taka pogode,
bo w sumie celem bylo zajrzenie w jedno miejsce i zobaczyc czy lilie wodne sie juz rozbily.
Jak dojechalismy na miejsce
to zapomnielismy o liliach, bo takie rzeczy dzialy sie na niebie.
Wialo paskudnie tego wieczoru i nie powiem, tylki nam troche przemarzly.
Ja chodze od kilku dni znow polamana, cos mi wlazlo w krzyze, (zapewnie STAROSC!!!)
wiec tego wieczoru postanowlilam, ze nie bede zginac plecow i ze bede fotografowac bez statywu.
I powiem nawet, ze statyw byl tego wieczoru niepotrzebny.
Spojrzcie jakie pieknosci na niebie mielismy.
Swiatlo zmienialo nam sie co chwile.
Pokropilo od czasu do czasu.
a z tej ogromnej ciezkiej chmury,
ktora widzicie u dolu spadly ogromniaste krople deszczu.
Pokazala sie tecza!
nawet podwojna
Biore to za znak szczescia :), bo tego mi w najblizszym czasie potrzeba!
i wiecie co? bylismy tam sami, a to oznacza ze nikt tej teczy niema :)
To sie nazywa znalezc sie w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu!
A tu ja podczas fotografowania,
foto: A.Malmedal
A okolo 23:30 kolorki zniknely, sloneczko poszlo spac.
Nie nastaly egipskie ciemnosci, bo mamy teraz noce polarne.
Mam nadzieje ze fotki sie podobaja,
wieczor a wlascieie noc byla przepieknie malownicza :)
Zycze milej Niedzieli i do
uslyszenia
1 komentarz:
Pani Sylwio, chciałabym umieć robić takie piękne krajobrazy. Zdjęcia bardzo mi się podobają.
Prześlij komentarz